O mnie

Rockowa płytoteka…

Muzyką interesuję się od zawsze. Pierwsze, mgliste wspomnienia z dzieciństwa wiążą się głównie z płytami. Kilka winyli moich rodziców na półce, fascynowało mnie zdecydowanie bardziej niż klocki lego. Niestety ciekawość dziecka nie odbiła się korzystnie na ich stanie, ale bez wątpienia możliwość obcowania z owymi longplayami zaszczepiła we mnie pasję do kolekcjonerstwa. Co prawda – jak większość rówieśników – nie uciekłem od nagrywania piosenek z radia na magnetofon kasetowy (RM 222), ale to właśnie wizyty w księgarniach (nie mówiąc o sklepie firmowym Polskich Nagrań przy Nowym Świecie), gdzie można było kupić płyty winylowe były zawsze wyjątkowym przeżyciem. W tym czasie z przykrością odkryłem, że sprzęt grający który mamy w domu jest w kiepskim stanie i z dwóch głośników funkcjonuje tylko jeden. Tym samym w niektórych wczesnych nagraniach Beatlesów (odtwarzanych z płyty stereo), słyszałem tylko akompaniament. Niezręczne próby lutowania kabli i wtyczek nie przyniosły spodziewanego rezultatu, ale udało mi się nakłonić tatę do zakupu wieży Kasprzaka (prezent komunijny). Wieża, która (w przeciwieństwie do chińskiego dziadostwa zalewającego nas obecnie) działa do dzisiaj miała wszakże jedną, podstawową wadę – brak gramofonu. Szczęśliwie namierzyłem jednak – całkiem przyzwoity jak na tamte czasy „adapter”- u sąsiada i na dodatek namówiłem na jego pożyczenie. I tak to się wszystko zaczęło. Potem były: szkoła podstawowa, liceum, studia, praca – wszystko to związane ściśle z muzyką, ale to kolekcjonowanie i słuchanie płyt winylowych stały się w moim życiu czymś najbardziej wyjątkowym, stojącym ponad wszystkim innym.

Radiomagnetofon Kasprzak RM 222 – na początku lat 80. marzenie wielu młodych słuchaczy,
rozpoczynających przygodę z poznawaniem i rejestracją muzyki.

W ostatnich latach z coraz większym zainteresowaniem zacząłem studiować recenzje płyt pojawiające się na różnych portalach internetowych. Oczywiście jak to w takich wypadkach bywa z niektórymi recenzentami zgadzałem się w jednym, z innymi w drugim, z trzecimi wcale, ale odkryłem że nawet dla kogoś kto tematem zajmuje się od wielu lat, recenzje takie są bardzo pomocne przy poszerzaniu spektrum muzycznego. Fajnie jest po prostu wiedzieć, co o danej muzyce sądzą inni. I tak z czasem w mojej głowie zaczęło się rodzić pytanie: „A co ja napisałbym o danym albumie”? Tym bardziej, że mam zresztą na swoim koncie kilka doświadczeń recenzenckich publikowanych w całkiem poważnych pismach muzycznych, które wspominam z dużą satysfakcją. Konsekwencją tych wszystkich przemyśleń jest właśnie ta strona. Postanowiłem połączyć na niej moją fascynację do zgłębiania tajników muzyki z pasją kolekcjonerską – niektóre recenzje w założeniu mają być okraszone galeriami zawierającymi fotki różnych ciekawych wydań winylowych danych albumów. Natomiast całość (zgodnie z moją lekką szajbą) chciałbym sklasyfikować ze względu na podziały geograficzne. Wiadomo, że inaczej oceniamy albumy z Anglii czy Stanów Zjednoczonych, a inaczej z Zambii czy Malezji. To co na rynkach potentatów muzycznych byłoby ledwo średnie, nagrane w egzotycznych krajach wydaje się genialnym osiągnięciem. Mam przeświadczenie, że spojrzenie na muzykę także pod tym kątem ma głęboki sens. Od razu zaznaczę, że zajmuję się przede wszystkim rockiem z lat 60. i 70. i głównie o takiej muzyce chciałbym pisać. Nie zamykam się co prawda na inne gatunki (ze zdziwieniem zauważam nawet, że z wiekiem jestem na nie coraz bardziej otwarty), ale nie czuję się na tym gruncie na tyle pewnie, aby wyrażać tutaj jakieś autorytarne opinie. Zauważyłem natomiast, że mało jest w sieci recenzji płyt z klasycznym rockiem powstałym w dawnych krajach socjalistycznych (w tym polskich). A ponieważ bardzo się tym tematem interesuję, chciałbym w miarę możliwości i czasu zapełnić także te lukę.

Giełda płytowa w Utrechcie pozwala zachować wiarę, że kolekcjonerstwo płyt winylowych nie umrze całkiem wraz z rozwojem cyfrowych technik przekazywania dźwięku.

Na stronie (obok tych bardziej konwencjonalnych) mają znaleźć się także moje subiektywne i często kontrowersyjne opinie, łamiące przyjęte i powielane od lat kanony. Przykładowo może uda mi się uzasadnić czemu płyty oceniane niemalże wszędzie jako genialne, choćby Wish You Were Here – Pink Floyd są dla mnie mocno nudnawe i przereklamowane, a z kolei często krytykowane Animals rewelacyjne i niedocenione. Albo czemu wybitny momentami Aqualung – Jethro Tull, robi na mnie całościowo o wiele gorsze wrażenie niż niemal zapomniany Benefit. W miarę możliwości chciałbym także wzbogacać recenzje o moje osobiste wspomnienia związane z danymi utworami czy albumami, opisując np. jakie okoliczności towarzyszyły mi w ich poznawaniu i jakie były moje pierwsze odczucia po wysłuchaniu owych dźwięków. A po latach okazuje się często, że niekoniecznie były one tożsame z tymi jakie towarzyszą podczas obcowania z nimi dzisiaj. 

Albumy będą oceniane w skali od 1 do 10, ale zachęcam do traktowania wszelkich ocen z dużą rezerwą. Wiadomo, że płyta która otrzymuje 10 punktów, jest obiektywnie dużo lepsza od albumu ocenionego na 1. Ale już longplaye, których różnice w ocenach oscylują wokół 3 punktów są tak naprawdę na bardzo zbliżonym poziomie muzycznym i ich gradacja jest jedynie efektem subiektywnego gustu recenzenta.

Mam nadzieję, że z czasem stronę uda się rozwinąć i poza recenzjami, aktualnościami i okazjonalnymi felietonami pojawią się także na niej inne działy. Tymczasem życzę miłego czytania i mam nadzieję, że nie tylko dla mnie stanie się ona fajną odskocznią od trudów i problemów życia codziennego.

Czasem siadam tutaj ja, a czasem jedna z moich gitar…