The Beatles – Abbey Road (50th anniversary edition)

The Beatles – Abbey Road (50th anniversary edition)

Ostatnio nieco przyspieszyłem z wpisami na Rockowej płytotece, starając się jakoś nadążyć za coraz bogatszą inwencją wydawniczą wytwórni fonograficznych, zajmujących się mniej lub bardziej interesującymi archiwaliami. Jednak w przypadku tej publikacji
w ciemno możemy stwierdzić, że będzie ona należeć do TOP 3 reedycji z 2019 roku. Nie może być inaczej, skoro rocznicowego wznowienia doczekała się (prawie) najlepsza płyta najlepszego (bez dyskusji) zespołu w historii muzyki rockowej (i nie tylko). Właściwie już od dawna wiedzieliśmy, że po Sierżancie Pepperze i Białym Albumie, Giles Martin (syn słynnego producenta Beatlesów), otrzymał także zadanie ponownego zremiksowania albumu Abbey Road. Przyznam szczerze, że z całego beatlesowskiego katalogu na ten remiks czekałem chyba najbardziej. Pepper był nagrywany jeszcze na 4-śladzie i nie spodziewałem się (szczególnie po wersji 5.1) że można tam zrobić jakieś cuda z dźwiękiem, Biały Album w zasadzie zawsze grał przyzwoicie i solidnie, natomiast realizowany już całkowicie na 8-śladzie Abbey Road nie brzmiał nigdy w pełni satysfakcjonująco (szumiący i nieco stłamszony dźwięk). Zbadanie przyczyn jak do tego doszło mogłyby zapewne stać się tematem na – co najmniej – pracę doktorską. Bo niby sprzęt dużo lepszy, najdoskonalsze studio świata, super doświadczona ekipa nagrywająca, a efekt średni. Podejrzewam, że powodem takiego stanu rzeczy mogły być pojawiające się wówczas nowinki techniczne typu dolby, itp. Być może realizatorzy nie do końca umieli to jeszcze w pełni opanować i materiał wyszedł przez to lekko przymulony. No, ale wróćmy do nowego miksu, wypełniającego pierwszy dysk wydawnictwa. Próbka jaką dostaliśmy w postaci dostępnego już na serwisach streamingowych – Something jest dosyć obiecująca. Materiał nabrał wreszcie życia i selektywności. Zniknęło zaszumienie, dużo wyraźniej i klarowniej brzmi też perkusja. Denerwuje mnie tylko (podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich remiksów jakoś sztucznie podbity, na nowoczesną modłę bas). No, ale nie ma co narzekać. Jestem także bardzo ciekawy efektu miksu przestrzennego. Mam nadzieję, że tym razem usłyszymy trochę więcej z tylnych głośników – tutaj Giles jest niestety przeważnie bardzo zachowawczy. Natomiast nie spodziewałbym się jakiś szczególnych sensacji wśród wypełniających dyski dwa i trzy – 23 bonusów (szkoda, że nie wygrzebano ich trochę więcej). Proces realizacji muzyki zmienił się wówczas diametralnie. Skończyło się ogrywanie utworów w studio i rejestrowanie dziesiątek próbnych podejść. W praktyce zespoły nagrywały jedną dobrą wersję bazową, którą potem udoskonalano dodając poszczególne smaczki na kolejnych śladach. Aczkolwiek pamiętajmy, że to jednak są Beatlesi, a nie Roksana Węgiel i każdy nawet najdrobniejszy udostępniany fanom dźwięk w ich wykonaniu jest na wagę złota. Zresztą kto wie, może redaktorzy boxu odkryli jednak coś naprawdę sensacyjnego? Na szczęście żaden z bonusów nie będzie pokrywał się z kilkoma out-takeami z sesji, dostępnymi już od 1996 roku na zestawie Anthology 3. Dysk cztery to Blu-Ray z dwoma wersjami miksu przestrzennego. Do tego dochodzi 100-stronicowa (!!!) książka w grubej oprawie, a całość zostanie wydana w boxie o wymiarach winylu. Wydawnictwo będzie dostępne w kilku wersjach. Opisywanej cztero-dyskowej – super deluxe, dwu-dyskowej – deluxe (z mniejszą ilością bonusów na drugim CD) oraz na pojedynczym CD – jedynie z nowym miksem samego albumu. Pojawią się też oczywiście winyle. Najciekawszy i obowiązkowy do posiadania jest ten wydany w boxie,  trzypłytowy zawierający nowy miks oraz wszystkie (!!!) bonusy z wersji super deluxe. Bardziej oszczędni będą mogli zakupić nowy miks samego albumu na pojedynczym LP lub na gustownym picture discu. Pozostaje tylko zacisnąć nieco pasa i czekać niecierpliwie na premierę albumu – 27 września.