Elvis Presley – Rock And Roll Is King

Elvis Presley – Rock And Roll Is King

(felieton opublikowany pierwotnie na łamach pisma Hospes w 2000 roku)

8 stycznia 2000 roku minęła sześćdziesiąta piąta rocznica urodzin Elvisa Presleya. Dla muzyki popularnej jest to data niezwykle ważna, dlatego też zdziwienie moje wzbudził fakt iż media zgodnie przemilczały to historyczne wydarzenie. Cóż, pomyślałem sobie, od dawna wiadomo, iż w naszym kraju muzyka rockowa i wszystko co się z nią wiąże uznawane jest za najniższą i najgorszą formę wypowiedzi artystycznej. Trudno więc dziwić się, że także Elvis odszedł w głębokie zapomnienie. Rozumowanie moje okazało się jednak błędne, bo już na drugi dzień zostałem uraczony informacją następującej, treści: „gdyby Elvis Presley żył, kończyłby dzisiaj sześćdziesiąt pięć lat”. Widać w przypadku – urodzin króla posłużono się starą i sprawdzoną zasadą, że lepiej późno niż wcale. I niby wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku, tyle tylko, że artystom tego formatu co Presley należy się chyba o wiele większy szacunek. Czas goi jednak rany, więc już po kilku chwilach obfitujących w liczne wybuchy niezadowolenia i dezaprobaty skierowanych w stronę naszych dziennikarzom zasiadłem spokojnie przed telewizorem, z niecierpliwością czekając na koncert, czy jakikolwiek inny materiał ukazujący fenomen Presleya. Nie doczekałem się jednak. W zamian otrzymałem film o wyznawcach kultu Elvisa. Przez półtorej godziny oglądałem całą masę kretynów, twierdzących zgodnie, iż już niedługo Presley zmartwychwstanie i zbawi cały świat. Myślę, że po tak piorunującej dawce bzdur i niedorzeczności, każdy z widzów nie do końca, przekonanych do osoby naszego bohatera, na zawsze skreślił go z listy swoich zainteresowań. We mnie zaś pozostał głęboki żal, iż po raz kolejny zmarnowano wspaniałą okazję do przybliżenia młodym pokoleniom cudownej muzyki sprzed blisko czterdziestu pięciu lat, która o dziwo nie zestarzała się ani trochę. W tej sytuacji postanowiłem napisać kilka słów o Elvisie, aby choć w małej części zrekompensować czytelnikom, fatalne niedopatrzenie ze strony naszych mediów. 

Elvis Presley w 1957 roku

Oszałamiająca kariera Presleya rozpoczęła się w lipcowy dzień 1953 roku, kiedy to młody kierowca ciężarówki stwierdził, iż na zbliżające się właśnie trzydzieste siódme urodziny swojej mamy podaruje jej płytę, na, której sam zaśpiewa jej ulubioną piosnkę. W tym celu udał się do lokalnej wytwórni Sun Records, gdzie na koszt własny (dokładnie cztery dolary) zarejestrował dwa utwory My Happiness, oraz That’s When Your Heartaches Begin. Oryginalny głos Elvisa zainteresował Marion Keisker, która zajmowała się obsługą sprzętu nagrywającego. Ona to właśnie przedstawiła dopiero co uwiecznione na taśmie produkcje Presleya, szefowi Sun Records – Samowi Phillipsowi. Po wysłuchaniu zarejestrowanych piosenek Sam stwierdził, iż wreszcie znalazł to, czego szukał już od dawna: białego chłopaka, śpiewającego jak murzyn. Nie marnując więc czasu, szybko namierzył Elvisa i zaprosił na pierwszą, w pełni profesjonalną sesją nagraniową. Jednakże wbrew temu, czego można by się było spodziewać, jej wyniki nie okazały się zbyt oszałamiające. Upór i determinacja Phillipsa były wszak tak ogromne, iż wkrótce zdecydował się przeprowadzić kolejne naganie z udziałem młodego i obiecującego wokalisty. Tym razem, oprócz Presleya w studio pojawiło się także dwóch innych muzyków: gitarzysta – Scotty Moore, oraz kontrabasista – Bill Black. To właśnie ci trzej panowie stworzyli wtedy (dokładnie 6 lipca 1954 roku) zupełnie nowe brzmienie, które zrewolucjonizowało całą ówczesną muzykę młodzieżową. „Przed Elvisem nie było nic” powiedział niegdyś John Lennon. Miał całkowitą słuszność. Piosenka That’s All Right, Mama okazała się absolutną rewelacją. Pierwszy raz w historii biały piosenkarz odważył się zaśpiewać czarny utwór. wkraczając tym samym w zupełnie nową epokę muzyczną. Po nagraniu pięciu wspaniałych singli dla Sun (m.in. Mystery Train i Good Rockin’ Tonight), 22 listopada 1955 roku Presley przeszedł pod opiekuńcze skrzydła nowej wytwórni płytowej RCA. 

Podpisanie tego kontraktu zawdzięczał swojemu niezwykle obrotnemu menagerowi – „Pułkownikowi” Tomowi Parkerowi. Ten sprytny „biznesmen” doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż aby zdobyć ogólno-światową sławę, Elvis musi być promowany przez duży koncern fonograficzny. Takie rozumowanie się strzałem w dziesiątkę. Już pierwszy singiel nagrany dla RCA (Heartbreak Hotel/I Was The One) rozszedł się w dwumilionowym nakładzie, co jak na owe czasy było czymś niewyobrażalnym. Kariera Presleya zaczęła nabierać ogromnego rozmachu. Rozkochane w swym idolu fanki zasypywały go namiętnymi listami miłosnymi (podobno otrzymywał ich 15 tysięcy tygodniowo !), a Elvis spokojnie nagrywał przebój za przebojem (Love Me Tender, All Shook Up, Teddy Bear). Pomiędzy 1956, a 1958 rokiem ponad dwadzieścia piosenek króla dotarło na pierwsze miejsca list przebojów całego świata. Warto dodać, że nakłady poszczególnych singli, czwórek i longplayów Presleya, były również oszałamiające (chociażby mała płytka Hound Dog/Don’t Be Cruel, sprzedana w ilości sześciu milionów sztuk, na szczycie amerykańskiej listy utrzymywała się przez 11 tygodni !!!). W 1958 roku 25% całego dochodu RCA stanowiły płyty nagrane wyłącznie przez Elvisa, zaś na przełomie lat 1959/1960 Presley wprowadził do trzydziestki najlepiej sprzedających się singli, aż siedem swoich utworów. Największym sukcesem króla okazała się piosenka It’s Now Or Never, będąca anglojęzyczną wersją słynnego O Sole Mio. Jej nakład osiągnął ponad dziewięć milionów sztuk !!! Takie liczby nawet dzisiaj muszą szokować. 

24 marca 1958 roku Elvis został powołany do wojska i właśnie wtedy (konkretnie podczas służby w Niemczech Zachodnich), dane mu było poznać miłość swojego życia, młodziutką Priscillę Beaulieu. Ich ślub odbył się 1 maja 1967 roku. 

Wbrew powszechnie panującej opinii po powrocie do kraju (3 marca 1960 roku) kariera Elvisa nie załamała się. Wręcz przeciwnie. Na nowy singiel króla (Stuck On You) wpłynęło ponad milion dwieście tysięcy zamówień, co było absolutnym rekordem, zaś najnowszy album Elvis Is Back!, okazał się być najlepszym w całej dotychczasowej karierze Elvisa. Muzyka Presleya zmieniła się jednak. Rezygnując ze swych rock and rollowych korzeni, zwrócił się w stronę słodkich piosenek, przeznaczonych dla wszystkich. I choć ckliwe ballady w jego wykonaniu wciąż biły rekordy popularności, zgodnie należy stwierdzić, iż nie było to już to. Wraz z trwającą w połowie lat sześćdziesiątych inwazją młodych brytyjskich zespołów na rynek amerykański, gwiazda Presleya znacznie przygasła. Jednakże jego ogromny i nietuzinkowy talent pozwolił mu, pod koniec tejże dekady, odzyskać utraconą popularność. Król powrócił do źródeł, nagrywając kilka wspaniałych singli (Guitar Man, In The Ghetto), a także koncertując dla niezliczonej rzeszy fanów. Niestety, niezwykle wyczerpujący tryb życia, oraz coraz większe ilości środków leczniczych, zażywanych przez Elvisa dla utrzymania wysokiej kondycji fizycznej, doprowadziły 16 sierpnia 1977 roku do tragicznej śmierci Presleya. Trudno w kilku słowach podsumować fenomen króla rock and rolla. Jego niepowtarzalny sposób frazowania, cudowna barwa głosu, oraz niewyobrażalne wręcz wyczucie klimatu danego utworu, sprawiają, iż do dzisiaj żaden z wokalistów nie potrafi (choćby w małym stopniu) zbliżyć się do klasy Elvisa. Współpracownicy Presleya wielokrotnie podkreślali, iż w stopniu doskonałym posiadł on umiejętność nadawania, słabym nawet piosenkom, wyjątkowego charakteru. Ten jeden człowiek odmienił dzieje całej muzyki rozrywkowej. Kiedy w trudnych czasach dyskryminacji rasowej zdecydował się zaśpiewać czarny utwór, otworzył całkiem nowe horyzonty dla następnych pokoleń muzyków rock and rollowych, a potem także i rockowych. Jak nikt inny potrafił genialnie przekazać słuchaczom zarówno romantyczne, chwytające za serce ballady jak i porywające rock and rollowe kompozycje. Po jego śmierci powstała ogromna pustka, której do dnia dzisiejszego nikt nie jest w stanie wypełnić. Te wszystkie cechy sprawiają, iż Elvis Presley wciąż pozostaje największym wokalistą w dziejach muzyki popularnej. Rex non moritur (Król nie umiera).