Sean Lennon – Friendly Fire

Sean Lennon – Friendly Fire

USA

 


 

Wydanie LP: Capitol, 0946 3 72220 1 0, 28 listopad 2006

Wydanie CD: Capitol, CDP 7243 5 35568 2 2, 2 październik 2006

Najwyższa pozycja na liście przebojów – numer 152

 


 

Okładka LP i CD

OCENA 9/10

 


 

Lista utworów:

1. Deat Meat

2. Wait For Me

3. Parachute

4. Friendly Fire

5. Spectacle

6. Tomorrow

7. On Again, Off Again

8. Headlights

9. Would I Be The One

10. Falling Out Of Love


 

Skład:

 

Sean Lennon – vocals, guitar, bass guitar, keyboards, drums

oraz

Harper Simon – guitar: Yuka Honda – bass guitar, keyboards: Jon Brion – guitar, Hammond organ, bass guitar, drums: Greg Kurstin – Hammond organ: Sebastian Steinberg – bass guitar: Jim Keltner, Matt Chamberlain – drums: Athena Legend, Bijou Phillips – backing vocal

 

Nagrano: ?

 

Produkcja – Sean Lennon
Realizacja nagrań – ?

 


 

Parę dni temu wpadła mi w ręce informacja o wydaniu nowego albumu duetu Les Claypool-Sean Lennnon (czyli zespołu The Claypool Lennon Delirium). Jak przez mgłę pamiętałem, że ich pierwsza płyta miała fajne momenty toteż z dużym zaciekawieniem odsłuchałem nowy krążek. Wrażenia (które opiszę niebawem) były tak pozytywne, że postanowiłem zgłębić dokładniej także inne projekty związane z muzyczną działalnością Seana Lennona. I tak dokopałem się do jego solowego krążka Friendly Fire z 2006 roku. Muszę przyznać, iż w najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałem, że syn sławnego beatlesa mógł nagrać aż tak udany materiał. Na krążku znalazło się 10 kompozycji, które można by śmiało określić najbardziej beatlesowskimi z niebeatlesowskich piosenek w historii fonografii. Utwory są bardzo, bardzo melodyjne (do tego stopnia, że przez moment zacząłem się zastanawiać, czy Sean nie znalazł przypadkiem w domu jakiejś starej taśmy z niezrealizowanymi szkicami muzycznymi swojego taty), zaś brzmienie albumu zdecydowanie stonowane i relaksujące. Brak tutaj jakiś nagłych wzlotów i ostrzejszych fragmentów, co może stanowić chyba jedyny, mały zarzut dotyczący zawartości płyty. Ot muzyka dobiegająca z kolumn płynie sobie w niewymuszony sposób: naturalnie i urzekająco. Głos Seana momentami przypomina wokal Johna (na szczęście nie Yoko), ale jest trochę wyższy i brak mu tej niepowtarzalnej charyzmy, przez co całość może momentami sprawiać wrażenie nieco monotonnej. Z kolei w niższych rejestrach Sean śpiewa (na moje ucho) jak Peter Noone (wokalista raczej dziś zapomnianej grupy Herman’s Hermits).

Tył CD

Od pierwszego słuchania najbardziej spodobały mi się: arcymelodyjny, oparty na nieśmiertelnej barokowej progresji – Parachute, posiadający singlowy refren – Spectacle oraz jedyna obca kompozycja na płycie – Would I Be The One – z bardzo psychodelicznie brzmiącymi zwrotką oraz codą. Ten ostatni utwór napisał Mark Bolan, aczkolwiek porównując oryginalną wersję z tym co zaproponował Sean odnoszę wrażenie, że zmienił on (na korzyść) z 90 % linii melodycznej zwrotki zostawiając jedynie refren. Poziom reszty utworów jest tak równy i wysoki, że wypadają one nie mniej interesująco. Młody Lennon sięga często do epoki międzywojennej. Takie klimaty mamy w swingującym – Wait For Me, brzmiącym niczym jazzujący temat ze starego filmu – Tomorrow, czy wpadającym w ucho, ale opartym na nieoczywistych rozwiązaniach harmonicznych – On Again, Off Again. Rozpoczynający całość – Dead Meat jest utrzymany w trójdzielnym metrum, co w dzisiejszej muzyce rozrywkowej stanowi już niestety rzadkość. Headlights to z kolei zdecydowana wycieczka w stronę beatowych lat 60-tych (zresztą utwór jest utrzymany bardzo silnie w konwencji piosenek wspominanych kilka linijek wyżej Herman’s Hermits). Zamykający całość – Falling Out Love (pojawiający się attacca po przednim utworze) to utrzymana odrobinę w klimacie beatlesowskiego Let It Be (tylko nie liczcie na aż tak zabójczą melodykę) fortepianowa, urokliwa ballada z okazjonalnymi psychodelizującymi wstawkami. Jeśli już miałbym wybrać najgorszy utwór to byłby to tytułowy – Friendly Fire, chociaż być może ta piosenka ma pecha że została zamieszczona po Parachute na tle którego wszystko musi wydawać się kiepskie melodycznie.

Label LP

Chylę czoło przed Seanem, za to iż (mając z pewnością świadomość że takie próby są z góry skazane na porażkę) potrafił zmierzyć się z ogromną legendą ojca i wyszedł z tego obronną ręką. Płyta nie jest oczywiście drugim Imagine, czy Plastic Ono Band, ale młody Lennon zdołał nagrać (a przede wszystkim napisać) album, który zachwyci wszystkich beatlesowskich fanów i do tego powinien spodobać się także odrobinę młodszym słuchaczom. Wydaje się że z wszystkich muzykujących dzieci Beatlesów to właśnie on okazał się tym najzdolniejszym. Do albumu CD dołożony jest ponadto DVD z filmem – Friendly Fire (A Film) na którym możemy zobaczyć intrygujące etiudy filmowe, ilustrujące wszystkie piosenki z płyty (coś jak Imagine – Johna i Yoko). Szkoda tylko, że solowa dyskografia Seana jest bardzo uboga i obejmuje jeszcze tylko jeden (gorszy i wcześniejszy) album – Into The Sun /1998/ oraz EP – Half Horse, Half Musician /1999/. I jeszcze jedna dygresja. Jako zbieracz winyli postanowiłem od razu zakupić album w tym formacie i z przykrością odkryłem, że jedyne wydanie z 2006 roku warte jest dzisiaj ok. 150-200 dolarów 😉