Cat Stevens – 50th anniversary super deluxe editions

Cat Stevens – 50th anniversary super deluxe editions

Trochę przespałem ten temat nie pisząc o nim w aktualnościach, a właśnie dziś ujrzały światło dzienne dwie rocznicowe edycje arcy-genialnych płyt Cata Stevensa z 1970 roku – Mona Bone Jakon i Tea For The Tillerman. Czasy dla ludzi myślących i „odczuwających” są dziś straszne, ale naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić, aby ktoś obdarzony choćby odrobiną smaku, gustu i wrażliwości nie zachwycił się tymi krążkami. 50 lat temu Cat był w tak fenomenalnej formie twórczej, że urocze, akustyczne ballady (i nie tylko) wypływały spod jego palców jedna za drugą. Płyty od lat są uznawane za absolutny kanon folk-rocka, nic więc dziwnego, że wykorzystano okazję, aby wypuścić je w mega-bogatych wersjach.

Cóż więc zawierają te wydawnictwa w najbardziej wypasionych wariantach super deluxe? Pierwsze krążki to oczywiście zremasterowane (przez oryginalnego producenta materiału Paula Samwella-Smitha) zasadnicze longplaye. Z dużą rezerwą podchodziłem do wypełniających płyty numer dwa nowych mixów tych nagrań. Oryginały brzmią naprawdę znakomicie (kolekcjonerom winyli polecam w tym miejscu brytyjskie pierwsze tłoczenia) i ciężko było mi sobie wyobrazić co by tu można jeszcze poprawić. Otóż okazało się, że można. Nagrania nabrały niebywałej przejrzystości i wyrazistości, bardziej na przód wysunięto także wokal Cata. Naprawdę brzmi to więcej niż rewelacyjnie. Kolejne płyty w zestawach zawierają wersje demo oraz studyjne outtaki, zaś całość krążków CD uzupełniają albumy z nagraniami live (co bardzo ważne z epoki). 99% tych materiałów jest idealnej jakości także dla fanów wokalisty stanowić będą pozycje obowiązkowe. Dla mniej „zakręconych” słuchanie jednego nagania w 5 wersjach może być jednak nieco nużące. Album Tea For The Tillerman zawiera jeszcze jeden krążek z wypuszczoną w tym roku, na nowo nagraną wersją albumu. Pomysł nieco kontrowersyjny, ale wstydu na pewno nie ma. W obu pudełkach znalazły się także płyty blu-ray z imponującą ilością materiałów wideo pochodzących z epoki oraz plikami audio w wyższej rozdzielczości. Ogromna szkoda, że nie wykonano mixów przestrzennych. Miłośników winyli zainteresuje z pewnością fakt, iż każdy zestaw uzupełniają czarne krążki ze zremiksowanymi klasycznymi albumami oraz dodatkowymi mini-LP (każdy z kilkoma nagraniami live z danego boxu). Skandalem jest natomiast to, że wersje winylowe dostępne poza boxami to jedynie remastery, a nie remixy oryginalnego materiału. Oczywiście jak zawsze w przypadku tego typu wydawnictw do środka zapakowano jeszcze masę mało potrzebnych bajerów, typu: naklejki, pocztówki, czy zakładki. Obie płyty mają także mniej interesujące wersje „okrojone”. Ja z braku miejsca na półce boxów nie kupię na pewno, ale fani Cata Stevensa powinni niezwłocznie udać się do sklepów.

 

P.S. Polecam wszystkim obejrzenie filmiku poniżej, aby przypomnieć sobie jak śpiewają naprawdę utalentowani ludzie na żywo 😉

P.S.2 Jak to możliwe, że zespół Pet Shop Boys nagrał sobie plagiat tego nagrania zatytułowany It’s a Sin, zarobił na nim miliony i nikt dotąd nic z tym nie zrobił?