David Bowie – The Man Who Sold The World (remixed edition)

David Bowie – The Man Who Sold The World (remixed edition)

Po okresie ‘pandemicznym’ na rynku płytowym pozostało już (przynajmniej na razie) tylko wspomnienie, a najlepszym dowodem na to są coraz to kolejne zapowiedzi reedycji znakomitych tytułów sprzed lat. W tym natłoku jakby nieco umknęła nam informacja, że po zeszłorocznej zremiksowanej rocznicowej edycji albumu David Bowie (znanego powszechnie jako Space Oddity), tożsamego wydania doczeka się absolutny klasyk legendarnego muzyka – The Man Who Sold The World. Mniej wtajemniczonym podpowiem, że dla każdego rock-fana jest to bezdyskusyjnie najlepsza płyta Davida, zawierająca porażającą dawkę bardziej ciężkiej, wypełnionej wybornymi gitarowymi partiami, odmiany rocka progresywnego. Album w epoce przeszedł bez echa – toteż oryginalna wersja brytyjska (wydana w kwietniu 1971) jest dziś warta majątek. Nowa edycja otrzymała okładkę wzorowaną na wydaniu amerykańskim (z listopada 1970), zaś tytuł albumu zmieniono (trochę bez sensu) na ponoć pierwotnie planowaną nazwę – Metrobolist. Chociaż longplay brzmi wybornie, to ja i tak ostrzę swój muzyczny apetyt na nowy miks. Mam nadzieję, że całość zagra co najmniej tak samo fenomenalnie i klarownie, jak wspomniana wcześniej rocznicowa edycja albumu Space Oddity. Należy dodać, że do jednego z utworów – After All zaginęły taśmy wielościeżkowe, toteż na płycie użyto starej (zremasterowanej w 2015 roku) wersji. Krążek na winylu zostanie wydany w trzech wariantach (czarnym, białym i złotym). Wersje kolorowe mają być limitowane, ręcznie numerowane, a kolory rozprowadzane losowo. Całość ukaże się 6 listopada. P.S. Mniej drążącym temat przypomnijmy jeszcze, że utwór tytułowy został spopularyzowany przez Nirvanę poprzez jego wykonanie na słynnym koncercie z cyklu Unplugged. I chociaż bardzo lubię kapelę Kurta Cobaina, to jednak do pełnej klimatu wersji Bowiego sporo im jeszcze brakuje. Oceńcie zresztą sami.