Freddie Mercury – Never Boring

Freddie Mercury – Never Boring

Nie jest to może wiadomość super-elektryzująca dla rockowego ucha, ale że każdy z nas raczej uwielbia Queen to też (zdecydowanie bardziej popowe, tudzież operowe) solowe nagrania Freddiego Mercury’ego budzą od zawsze sympatię większości rock-fanów. Na 11 października zapowiedziano najnowsze wydawnictwo przypominające dorobek tego wyjątkowego artysty – box Never Boring. Na 3CD znajdą się 32 nagrania audio, a dodatkowo w pudełku otrzymamy Blu-Ray i DVD z 13 teledyskami i wywiadem, 120-stronicową książkę oraz dwustronny plakat. A wszystko to ma pochodzić z najlepszych dostępnych i (co ważne) odświeżonych źródeł.

Pierwszy CD – zatytułowany Never Boring – to zestaw 12 nagrań w większości pochodzących z singli oraz składanek, uzupełniony o niedawno odkryte nagranie Time Waits For No One. Drugi krążek to niedostępny ostatnio na CD (całkiem fajny) album Mr. Bad Guy, ale uwaga (!!!) – zarówno pierwsza jak i druga płyta z boxu nie zawierają remasterów oryginalnych wersji sprzed lat, ale remiksy których dokonano z oryginalnych wielościeżkowych taśm, ponoć tak że prezentują jeszcze lepiej wyjątkowość wokalu Freddiego (i faktycznie na udostępnionych dotychczas nagraniach śpiew brzmi znacznie wyraziściej i naturalniej niż na produkowanych na plastikową modłę lat 80-tych oryginałach). Ostatni krążek to quasi-operowy album Barcelona, z tym że użyto tutaj przygotowanej w 2012 roku wersji na której akompaniament syntezatorów i automatów perkusyjnych, zastąpiono (na szczęście) partiami „żywej” orkiestry symfonicznej oraz „prawdziwymi” instrumentami. W niektórych utworach na perkusji zagrał syn Rogera Tylora, a na basie John Deacon. Wszystkie trzy krążki CD będą także dostępne oddzielnie oraz w wersjach winylowych. Wypada wspomnieć, że materiał video również został pieczołowicie odtworzony – powrócono do oryginalnych negatywów filmowych, które oczyszczono z niedoskonałości klatka po klatce.

Reasumując nie jest to może jakaś zabijająca muzycznie i przełomowa kolekcja, ale na pewno pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów Queen (i nie tylko). P.S. Szkoda tylko, że okładka musi być tak niesmaczna.