Nowości płytowe Elvisa Presleya (felieton Adama Śmiecha)

Nowości płytowe Elvisa Presleya (felieton Adama Śmiecha)

Co słychać u Elvisa Presleya? Ściśle, nic, gdyż Król nie żyje od 43 lat, właśnie minął kolejny 16 sierpnia, najbardziej nieszczęśliwa data dla fanów Elvisa, lecz wbrew pozorom, przemysł elvisowski ma się dobrze, jeśli nie doskonale.

W Polsce, niestety, Elvis nie ma dobrej prasy od samego początku swojej kariery. Dyżurni dziennikarze muzyczni, którzy są uważani lub uważają się za znawców Króla na ogół powielają schemat, wg którego był on autentyczny i twórczy jedynie w latach 50-tych wieku, a później jedynie odcinał kupony od sławy pogrążając się w kiczu. Szczególnie nielubiany jest ostatni okres kariery Króla, tj. lata 70-te wraz z jego ekscentrycznymi strojami estradowymi. Co ciekawe, dziesiątki wykonawców z tamtych lat, zarówno typowo popowych jak i zdecydowanie rockowych przez lata nosiło – powiedzmy – elvisowskie kostiumy estradowe, tzw. jumpsuity (Elton John jest tu skojarzeniem oczywistym, ale mniej ludzi wie o słynnych kostiumach Jimmy’ego Page’a z motywem chińskiego smoka, gdzie można jedynie gdybać kto kogo naśladował, gdyż Jimmy nosił czarny strój ze smokiem już w 1973, a Elvis biały dopiero w 1974, potem Jimmy biały w 1977; czy Ian Hunter z Mott The Hoople), ale z niesmakiem w Polsce mówi się tylko o Elvisie, ewentualnie o Krzysztofie Klenczonie, który w drugiej połowie lat 70-tych a’la elvisowskie stroje sobie sprawił. Generalnie rzecz ujmując, polscy krytycy Elvisa najchętniej widzieliby w nim przez całą karierę człowieka wiernego stylowi lat 50-tych, kogoś zamkniętego w marginalnym kręgu „Rock’n Roll revival”, który pojawił się w końcu lat 60-tych. Dają tym dowód na to, że ani nie rozumieją samego Elvisa, ani jego muzyki, ani zjawiska kulturowego jakim się stał z upływem lat. Co więcej, spoglądając obiektywnie na ujemne strony późniejszej kariery Elvisa można stwierdzić, że jego własne przeboje z lat 50-tych stały się dla niego z małymi wyjątkami przekleństwem, oczekiwanym rzez fanów a znienawidzonym przez wykonawcę. Elvis chciał wykonywać inną muzykę, taką którą lubił i której potrafił nadawać swój charakter i styl. Przez wiele lat, te późniejsze dokonania Króla były marginalizowane. Na szczęście koncerny będące właścicielami praw do spuścizny Presleya – najpierw BMG, a od z górą dziesięciu już lat Sony, zrobiły i robią wiele, aby wizerunek Elvisa poprawić, pokazać go jako pełnowymiarowego artystę. Dało to efekt nie tylko w postaci wzrostu zainteresowania poważnej krytyki Elvisem i jego docenienia przez nią, ale także poważnymi studiami akademickimi nad jego fenomenem, wreszcie przybliżeniem późnej twórczości Króla szerszej publiczności. Stojący od ok. 30 lat na czele elvisovskiej sekcji BMG a potem Sony, Duńczyk Ernst Jorgensen (przed objęciem funkcji autor prekursorskiej książki o sesjach nagraniowych Presleya, a jeszcze wcześniej zwykły europejski fan) wraz ze swoją ekipą znawców Króla, poszukiwaczy zagubionych taśm i najwyższej klasy specjalistów od czyszczenia nagrań i remasteringu, od z górą dwudziestu lat proponuje dwutorową drogę, jeśli chodzi o prezentację dorobku Elvisa. W 1999 r. stworzył bezprecedensowy kolekcjonerski label „Follow That Dream” (FTD) z siedzibą w jego rodzinnej Danii, nawiązujący do piosenki tytułowej z filmu z początku lat 60-tych. Label ten miał stać się konkurencją, a w końcu faktycznie zastąpić i wygasić rynek bootlegów, po szalonych pod tym względem latach 90-tych, kiedy rozmaici bootlegowcy mając dostęp do oryginalnych materiałów (choć czasem były to ich kopie to lepszej, to gorszej generacji), wydali setki płyt CD z niepublikowanymi nagraniami studyjnymi i koncertowymi Elvisa. Początki FTD były skromne, ale po latach okazało się, że pomysł stworzenia kolekcjonerskiego labela był genialny i osiągnął zamierzone cele. W ciągu 21 lat wydano 163 tytuły na CD (licząc z tzw. samplerem; wiele tytułów w formie podwójnych CD), 39 wspaniale pod względem edytorskim przygotowanych LP (z jednym wyjątkiem, podwójnych albumów), głównie na 180 gramowym czarnym winylu (choć zdarzyły się też płyty na przezroczystym winylu) oraz 26 książek, obfitych w treść i zdjęcia, i zawsze z towarzyszącymi 1/2CD, szytymi i w twardej oprawie. Wydano m.in. niemal całą katalogową dyskografię z lat życia Presleya w rozbudowanych o alternatywne wersje edycjach, bogatych w informacje, dokumentację fotograficzną, a wszystko w pięknych lakierowanych digipackach odzwierciedlających wygląd oryginalnych LP. Sensacją ostatniego roku jest rozpoczęcie wydawania kompletnych sesji nagraniowych Elvisa. Na razie ukazało się pięć takich wydawnictw obejmujących nagrania do filmów Viva Las Vegas (3CD), Fun In Acapulco (3CD), Kid Galahad (2CD) oraz dwie słynne sesje: pierwszą po powrocie z wojska w 1960 r., która zaowocowało jedną z najlepszych płyt Elvis Is Back (4CD) i megaprzebojami międzynarodowymi z It’s Now Or Never i Are You Lonesome Tonight na czele, i legendarną sesją w American Sound Studio u Chipsa Momana w Memphis w 1969 r., z której pochodzi znakomita płyta From Elvis in Memphis oraz takie przeboje jak Suspicious Minds czy In the Ghetto.  W tym akurat wypadku aż 5CD nie wystarczyło na całą sesję i choć graficznie płyty wydane są tak jak ww. kompletne sesje, w istocie – i jest to mała konfuzja – pełnych sesji nie zawierają. Dla laików elvisovskich wyjaśnienie – Król większość materiału – może nawet pond 90% – jaki nagrał w życiu, nagrywał na żywo w studiu, tj. każde podejście to nie był tylko wokal Elvisa do wcześniej nagranego podkładu, ale przeciwnie, Elvis i cały zespół instrumentalny oraz nierzadko chórki nagrywane były z żywym udziałem wszystkich muzyków. Presley uwielbiał taki styl pracy. Doszło do tego, że w czasie jednej z sesji w 1968 r. w studiach RCA zmieszczono całą orkiestrę! Stąd do dzisiaj – tak jak właśnie w przypadku FTD – wychodzą płyty z „nowym” materiałem, bo granie na żywo, to jednak częste błędy, nawet najlepszych muzyków, to możliwość wypróbowania ad hoc nowego pomysłu aranżacyjnego itd. Najnowsze zapowiadane wydawnictwa FTD, to książki z płytami CD. Na koniec tego roku lub początek przyszłego książka poświęcona nieżyjącemu już Bruce’owi Jacksonowi, który był dźwiękowcem Elvisa na koncertach w latach 1971-77 (potem pracował m.in. dla Bruce’a Springsteena) wraz z dwoma koncertami na CD. Okazuje się, że Jackson nagrał z konsoli dźwiękowej (tzw. soundboardy) wszystkie koncerty Króla z tych lat. To może oznaczać, że FTD w przyszłości wyda koncerty, które Jackson pozostawił w archiwum swojej rodziny, a które do tej pory nie były dostępne ani dla Jorgensena ani dla bootlegowców. Prawdziwym hitem FTD na 43 rocznicę śmierci Króla i na 50 rocznicę powstania filmu koncertowego That’s The Way It Is jest box w formacie LP zawierający dwie kilkusetstronicowe książki, jedną poświęconą próbom przed trzecim – najlepszym zdaniem wielu – sezonem Elvisa w Las Vegas, podczas którego kręcono film, i drugą poświęconą koncertom oraz clou zestawu – 8CD z wszystkimi istniejącymi zapisami prób Elvisa z jego bazowym zespołem – TCB Band – złożonym ze świetnych muzyków: James Burton – lead g., John Wilkinson – rhythm g., Jerry Schaff – b, Glen D. Hardin – p, Ronnie Tutt – dr. Wiele materiałów z prób ukazało się wcześniej na bootlegach, zaś BMG/Sony wydały tych nagrań bardzo niewiele, zatem będzie to pierwsze kompletne wydanie wszystkiego, co w tej chwili istnieje w posiadaniu Jorgensena. Próby na ogół są nagrane profesjonalnie w studiach RCA w Los Angeles i na scenie w Las Vegas. Wydawnictwo to jest wspaniałym i koniecznym uzupełnieniem dla innego boxu w formacie LP, wydanego w 2014 r. przez Sony Legacy (label dla szerokiej publiki, ale – powiedzmy sobie – z ambicjami) That’s The Way It Is Deluxe Edition zawierającego 8CD i 2DVD, gdzie 1CD, to była rozszerzona wersja albumu TTWII, 6CD, to sześć nagranych profesjonalnie przez RCA na multitrackach koncertów, 1CD z wyborem utworów z prób i 2DVD z dwoma wersjami filmu i dodatkami. Cena nowego boxu FTD waha się w tej chwili w granicach 200 funtów lub 220-250 Euro bez (wysokich) kosztów wysyłki. Oczywiście (niestety) box jest niedostępny w Polsce – jeszcze kilka lat temu, płyty FTD były w ograniczonym zakresie dostępne u polskich dystrybutorów (ale nie Sony), ale to się skończyło – trzeba radzić sobie samemu, żeby go zdobyć.

Wreszcie, 20 listopada 2020 r. dla uczczenia 50-lecia intensywnych sesji Elvisa w Nashville w czerwcu i wrześniu 1970 r., Legacy wyda swój box oraz album 2LP w dwóch wersjach kolorystycznych (czarny oraz pomarańczowy/niebieski winyl) pod tytułem From Elvis In Nashville, nawiązującym do wspomnianej legendarnej płyty z 1969 r. Box będzie się składał z 4CD w dużo bardziej przystępnej cenie i zapewne będzie dostępny w Polsce (poza kolorowymi LP). Dwie płyty CD będą zawierać wszystkie mastery ze wspomnianych sesji, ale bez późniejszego overdubbingu, który jest dzisiaj uważany za przestarzały, a co gorsza, w większości przypadków, łagodzący oblicze nagranych utworów. Wersję rough i undubbed przygotował wysoko ceniony dzisiaj inżynier dźwięku Matt Ross-Spang. Dwie pozostałe płyty zawierać będą wybór alternatywnych wersji utworów z sesji, a longplaye creme de la creme całości. Z zamieszczonego w Internecie oficjalnego trailera wydawnictwa z piosenką I Washed My Hands In Muddy Water w fantastycznym country-rockowym opracowaniu, wynika, że z masteringu Rossa-Spanga cieszyć się będą zwłaszcza miłośnicy Jamesa Burtona i jego Telecastera. Sesje z 1970 r. to Elvis w znakomitej formie wokalnej. Zaowocowały dwiema znakomitymi płytami – właśnie That’s The Way It Is i Elvis Country. Pierwsza, to niby-soundtrack do wspomnianego wyżej filmu, płyta, na której Elvis popuszcza wodze swojego wokalnego talentu do maksimum. Z kolei Elvis Country, to płyta wybitna, choć pozbawiona jakichś wyróżniających się superhitów. Założenie płyty było inne – to podróż Elvisa przez świat muzyki country, który go ukształtował. Ale bynajmniej nie jest to podróż przez historię poprzez kopiowanie historii – nawet najstarsze utwory podane są tutaj z niesamowitym feelingiem, ostrością, a czasem chropowatością odpowiadającą duchowi muzyki roku 1970. To wspaniały album country-rockowy w najlepszym gatunku z każdego punktu widzenia, o znamionach albumu koncepcyjnego. Powiem więcej, jeżeli miałbym wybierać – dajmy na to sześć – albumów Elvisa godnych absolutnego polecenia, wybrałbym pierwszy LP Elvis Presley z 1956 r., Elvis Is Back, From Elvis In Memphis, That’s The Way It Is, Elvis Country i głęboko pesymistyczny, ale najbliższy albumowi koncepcyjnemu i o niesamowitym ładunku emocjonalnym From Elvis Presley Boulevard z 1976 r. To trzeba znać, aby dowiedzieć się czegoś więcej o Elvisie jako wykonawcy o niezwykle plastycznym głosie, który ulegał z biegiem czasu daleko idącym zmianom, które pozwalały Królowi na eksplorację coraz to innych przestrzeni muzycznych.

Box FTD That’s The Way It Is oraz From Elvis In Nashville dają możliwość nie tylko zapoznania się z country-rockowym i rockowym obliczem Króla, ale także pozwalają docenić niezwykłe możliwości jego ówczesnego barytonu w utworach wymagających wysokiej techniki i siły wokalnej, a także ukazują Elvisa w studio, czy to podczas oficjalnych nagrań dokonywanych niemal w całości na żywo, podczas dyskusji i żartów, ale i podczas nieformalnych prób, gdzie daje upust swoim talentom muzycznym (gra na gitarze rytmicznej, na fortepianie) z dużą dozą humoru, jako człowiek z krwi i kości, oddający się temu, co lubi. To właśnie próby do TTWII przynoszą m.in. rewelacyjne wykonanie standardu Johnny B. Goode, hitu Suspicious Minds z szaloną perkusją Ronnie’go Tutta, czy najlepszego bluesa w wykonaniu Króla – Stranger In My Own Hometown, w którym jest coś z atmosfery płyty Doorsów L.A. Woman, co nie zdziwi, jeśli powiemy, że w obu sesjach wziął udział basista Jerry Scheff.

Aby zapoznać się kompleksowo z dokonaniami Elvisa Presleya z roku 1970, na pewno najbardziej rockowymi w jego dorobku, trzeba wydać bardzo dużo pieniędzy. Aby posmakować i nabrać ochoty na więcej, wystarczy znacznie mniej PLN. Wybór należy do Państwa. Ryzyko zawiedzenia się jest znikome.

 

Felieton napisany przez Adama Śmiecha, publikujemy dzięki uprzejmości autora.